środa, 6 sierpnia 2014

Może gdzieś po drugiej stronie tęczy jest druga Siobhan, która jest dokładnie taka jaką ja sama chciałabym być. Może po drugiej stronie tęczy marzenia się spełniają, dni są wypełnione konstruktywną pracą, a wszyscy nie robią nic innego jak doceniają to co mają wokół siebie.
Może czas tam płynie inaczej, może daje nam szanse.

sobota, 14 czerwca 2014

Nigdy

Nigdy czas nie był dla mnie tak uciążliwy jak teraz. Nigdy godziny nie ciążyły na karku i sprawiały tak przeogromny ból. Nigdy nie miałam ochoty płakać dwadzieścia cztery godziny na dobę. Nigdy nie czułam się bardziej samotna niż teraz. I nigdy, nigdy nie chciałam żeby ktoś mnie przytulił bardziej niż teraz.
Nigdy.

środa, 14 maja 2014

Frienship

- Jak możesz nie mieć przyjaciół ?
- Normalnie. Co w tym dziwnego ?
-Każdy ma kogoś bliskiego, tak już jest.
-Ja po prostu kiedy wstaję, nie dzwonie do kogoś, nie mówię tej osobie, że dzień jest ładny, nie uśmiecham się kiedy widzę tę osobę i co najistotniejsze nie pytam się o zdanie tej osoby.
-Przyjaźń, to nie tylko liczenie się ze zdaniem drugiej osoby.
-Och, serio ? Tak, to coś innego. Widzę dziewczyny, które nie umieją znieść tego, ze ich rzekome przyjaciółki lepiej wyglądają, albo facetów, którzy umieją rzucić całą tą przyjaźń dla uśmiechu jakiejś laski poznanej w barze. Chcesz mi powiedzieć, że tego tak bardzo mam pragnąć i za tym mam tak bardzo tęsknić ?!
-Co ci się stało ?
-Czemu miałoby mi się coś stać ?!
-Bo mówisz jak człowiek z zranioną duszą.

-S.

sobota, 3 maja 2014

Siobhan no.3

W tym czasie Siobhan piła dużo herbaty. Zaparzała cały dzbanek i popijała godzinami z swojej małej filiżaneczki. Obserwowałem, to jak czyta jakąś idiotyczną książkę, którą napisał jej nowy znajomy i którą chciałby wydać. Głównie książka składała się z dość odważnych opisów pieprzących sie ludzi w rożnych zakątkach miasta, ale kiedy powiedziałem o tym Siobhan ona uznała że nie pojmuję czegoś takiego jak literatura.
-Każde miejsce gdzie ci ludzi sie kochają znaczy coś dla głównego bohatera. Przez, to że w tak zwierzęcy i nieokrzesany sposób ci ludzie, to robią powoduje, ze niegdyś święte dla bohatera miejsca teraz stają sie ohydne i pełne niszczącej mocy.
Tak wtedy powiedziała, a ja jak zawsze poczułem się jak dureń i usiadłem do swoich obliczeń chemicznych, oczywiście to nie były jakieś tam "obliczenia chemiczne" ale tak je nazywała Siobhan więc pozwoliłem jej tak na nie mówić. Jakoś nigdy nie widziałem niczego pasjonującego w tłumaczeniu ludziom co robią nie tak . Nie znasz się na czymś, to dobrze, bo to oznacza, ze ja jestem już o krok dalej. Wiecie najgorsze jest, wytykanie swojemu wrogowi,  że gdzieś popełnia błąd. Nie ma chyba niczego głupszego, i naprawdę nie jest moją winą, to że prawie każdego uważałem za wroga.

sobota, 26 kwietnia 2014

this fear

Nigdy nie wierzcie w to, że jak kupicie sobie nowy komputer, to zaczniecie pisać, albo w to że gdy kupicie sobie nowe buty, to zaczniecie biegać. To tak nie działa, a przynajmniej mi się tak nie wydaję. Ludzie maja, to do siebie że jakkolwiek inteligentni by nie byli, to zawsze się okłamują. Nie wiem dlaczego mamy do tego takie tendencje, sami zaczynamy wierzyć po jakimś czasie w to co sobie wpajamy. Wierzymy, w to że pogoda nam w czymś przeszkadza, albo nastrój, albo hałas, albo jeszcze inna bzdura. Najlepsze w tym wszystkim jest, to że zaczynamy się tłumaczyć przed samymi sobą, później nawet zaczynamy siebie samych bronić przed sobą , co jest niezwykle zawiłe jak można zauważyć. Wszystko kończy się tym, ze zaczynamy się użalać nad sobą, w końcu nie widzimy już nic. I własnie tego się boję, jeśli chcesz wiedzieć, to właśnie to jest moja największa fobia. Chciałeś usłyszeć, że boję się pająków, albo że boję się wstać w nocy i iść sama przez korytarz do toalety. Wiem że chciałeś powiedzieć, ze zabijesz dla mnie te wszystkie pająki, ale jeśli mój cały strach, to po prostu spojrzeć sobie prosto w oczy, to obawiam się, że na prawdę nie znajdziesz sposobu żeby mi pomóc. Wiesz, ja po prostu boję się bać, to absurd, wiem o tym, nie musisz się uśmiechać i znowu robić tego co zawsze. Pytasz , czego mianowicie, zawsze dodajesz, to cholerne 'mianowicie', nawet jeśli nie pasuje. Mianowicie nigdy nie pasuje, już nawet nie wiem co chciałam mianowicie powiedzieć. Wiem tylko, że zawsze wyprowadzasz mnie z równowagi.

środa, 23 kwietnia 2014

Głosy w mojej głowie

Czym są dla mnie książki ? Dla mnie, to chyba sens egzystencji, to powód dla którego to wszystko nie jest takie szare i bez wyrazu. Jakoś nie przekonują mnie wasze problemy, jakoś nie przekonują mnie problemy całej ludność. Szczerze ? Nie chce mi się słuchać o tym wszystkim, o tym że księżna urodziła dziecko i  tym, ze jakaś gwiazda pokazała majtki. Myślę, ze tak naprawdę książki są dla mnie jedynymi głosami, które jeszcze jestem w  stanie docenić. Taka nadzieja, że nie wszyscy się przejmują tym co teraz się dzieje, ale bardziej myślą o tym co się działo i o tym co mogłoby się stać.
Dlatego błagam nie każ mi się wypowiadać na temat,  o którym tak naprawdę nie masz pojęcia ! Nie każ mi mówić o rzeczach,  o których przeczytałeś na okładce gazety, albo usłyszałeś w mediach podczas reklam  i błagam nie mów mi, ze nic nie wiem bo nie chce ciągnąc tego o czym wszyscy wiedzą. Jeśli tak o wszystkim wiecie, to po co wciąż pytacie ? Boże jak kochacie swoje głosy, jak kochacie je słuchać.

-Siobhan

czwartek, 17 kwietnia 2014

W naszych oczach zawsze Ci, którzy odejdą stają się bardziej cenni niż Ci, którzy zostali.

-Siobhan

poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Moje życie zamknięte w walizce no.1

Podróżowałem zawsze z różowym pelikanem przy boku. Miał siedem lat i uważał się za staruszka. Każdego dnia spodziewałem się, że odleci i już go nie zobaczę. Jednak o dziwo on trwał przy mnie jak najwierniejszy przyjaciel.
Pewnego dnia znaleźliśmy się na pustyni. Można by rzec, że zupełnie przypadkiem...
Otóż moja była żona podała mi środki nasenne o niebywale interesującym smaku jagód i wysłała kolejami o bardzo ciekawej nazwie " Za szybko,za tanio" w sam środek Sahary.
Biedny pelikan, który całą drogę musiał siedzieć zamknięty w mojej skórzanej walizce, a przecież wszyscy dobrze wiemy jak długie nogi i dziób mają te urocze zwierzęta.
Obudziłem się na stacji "Sahara główna", byliśmy jedynymi pasażerami. Starszy konduktor ubrany w purpurowy garnitur oświadczył mi, że pociąg dalej nie jedzie.
-Czy mogę zatem wrócić z wami ? -zapytałem, choć odpowiedź była raczej jasna.
-Obawiam się, ze nie.
Zabrałem skórzana walizkę, w której znajdował się mój różowy przyjaciel i wysiadłem na stacji.
Była , to drewniana buda zbita z fioletowych i zielonych desek. Po tym jak pociąg odjechał tory zasypał piasek. Położyłem walizkę na ziemi i otworzyłem ją, pelikan wyskoczył i już szykował sie do odlotu, kiedy nagle spojrzał na mnie przez swoje skrzydło, które po tak długiej podróży straciła wiele cennych piór. Stałem za nim i luzowałem swój czerwony krawat. Skrzydła mojego przyjaciela wróciły do pozycji wyjściowej.

Nie wiem jak długo podróżowaliśmy od jednego małego drzewka do drugiego . Moje stopy cierpiały chyba najbardziej, co dziwne przez całą tą podróż nie przyszło mi do głowy aby zdjąć marynarkę. Och... pamiętam tę marynarkę , byłą rdzawa, z grubego materiału, którego nazwy nigdy nie poznałem, moja piękna żona podarowała mi ją na dziewiątą rocznicę.
Akurat doskwierał nam niesamowity upał, kiedy przed moimi oczami ukazał się mężczyzna na błękitnym koniu . Miał turban na głowie a przy boku przyczepioną szablę.
-Pan pojedzie ze mną - powiedział, wskazując palcem w moim kierunku.
-Nie mogę zostawić mojego przyjaciela - odparłem i przyjąłem pozycję stojącą.
-O kim pan mówi?
faktycznie, rozejrzałem się ale nigdzie nie mogłem dostrzec mojego różowego kompana
-Był tu, przed chwilą...- powiedziałem oniemiały.
Brodaty mężczyzna zszedł z swego konia i zaczął zbierać rzeczy, które zdążyłem rozpakować.
-Jeśli się zgubił, to obawiam się, że przepadł na zawsze - powiedział po chwili.
I ja sie tego obawiałem.


-M

niedziela, 13 kwietnia 2014

klawiatury opanowują mnie, ciebie, świat

Więc na ten moment najbardziej irytującą rzeczą w moim życiu jest.... Nie, to nie sprawa głodu w Afryce, to nie problem Krymu, to nawet nie chodzi o zbliżające się egzaminy.
Najbardziej irytującą rzeczą na ten moment w moim życiu jest moja własna klawiatura w telefonie.
Nie mogę znieść faktu, ze owa klawiatura wie lepiej ode mnie co zamierzam napisać w swojej wiadomości. Kiedy chce napisać przykładowo słowo Mela, ona sugeruje , ze powinnam użyć słowa Nela, lub Kela lub jakiegoś innego słowa, które jej zdaniem jest mi bardziej potrzebne niż słowo Mela !
To ciekawe , ze ludzie nie zdali sobie sprawy, ze maszyny już opanowały świat, zapewne tak jak na Apokalipsę, wszyscy czekają na jakieś mordercze roboty, które pozabijają rasę ludzką. Cóż.. nie, tak się nie stanie, zamiast tego wszyscy się poddamy naszym klawiaturom , zaczniemy robić to co one nam każą. A powodem naszego "poddania się" będzie lenistwo , chęć zrobienia wszystkiego szybko.  Po co napisać "Mamo wszystkiego najlepszego" , skoro klawiatura podpowiada nam abyśmy napisali  " Nemo leci jutro" , przecież ,napisanie własnoręcznie tylu liter jest wyczerpujące. Może, to tylko moja przewrażliwiona intuicja, ale podejrzewam, ze za niedługo juz w ogóle się nie dogadamy, ani ja z Tobą, ani Ty ze mną.Przeraża mnie, to i niemożliwie niepokoi , a najbardziej niepokoi mnie fakt, że jestem jedyną osobą, którą to niepokoi.
Takim niepokojącym akcentem kończę swoją wypowiedź.

-M

wtorek, 8 kwietnia 2014

okay, allright

Zdawałem sobie sprawę z tego, że ona czasem wie, iż jej słów nie traktuje poważnie. Na moje usta mimowolnie wychodził wtedy lekki uśmieszek. W momencie, kiedy Siobhan zauważała go robiła sie tak lodowata, że miałem ochotę uciec z pokoju. Może ,to tchórzliwe, możę brzmię jak pozbawiony honoru pantoflarz, ale na samą myśl o jej gniewie, a co za tym szło za całym tym cyrkiem miałem ochotę przyznać jej rację i iść spać. Boże, naprawdę nie dziwię się, że tak często uważała mnie za idiotę.

sobota, 5 kwietnia 2014

My days are gone

Kiedyś spotkałem jednego faceta w barze. Podszedł do mnie i zaczął nawijać coś o nowoczesnych rodzajach nawadniania ogrodów, zważywszy na, to że nie było nikogo ciekawego w pobliżu podtrzymałem rozmowę. Nagle zapytał mnie czy jestem z Siobhan. Dokładnie , to powiedział " Hej słyszałem, ze jesteś z tą pokręconą Siobhan", nie wiedziałem za bardzo co odpowiedzieć, bo widziałem tego człowieka po raz pierwszy w życiu i szczerze miałem nadzieje że ostatni. Tak sie składa, ze tak, a co. Mój ton sie zmienił, a uśmiech zszedł z  ust. "Właściwie, to nic, poza tym, ze pewnego dnia ona zamilknie, będziesz się pytał o co chodzi, a ona nie poświęci ci nawet pieprzonego spojrzenia. W pociągu usiądzie po drugiej stronie, a na ulicy odwróci wzrok. Kiedy podejdziesz do niej po miesiącu powie, ze cię nie zna, a wiesz co będzie w tym wszystkim najlepsze ? Ona na prawdę nie będzie cię pamiętała, nigdy nie spotkałem tak zimnego człowieka, tak wypranego z jakichkolwiek ludzkich uczuć, wiec mówie ci to jako przyjaciel. Spierdalaj człowieku, spierdalaj jak szybko możesz" .
Tak właśnie mówili ludzie o Siobhan, o kobiecie, która rano wstawała wcześniej, żeby samotnie wypić kawę, a później kładła się spać obok i udawała, że jeszcze nie piła i że jest niezmiernie ucieszona iż ja jej ją zrobie. Nie wiem jak, to możliwe, ze widziałem tak dwa różne obrazy w jednym człowieku, moze to naiwne ale chyba z jednej strony mój rozsądek szarpał mnie bym uciekał tak jak powiedział mi to dziwak w barze, a z drugiej moje serce kazało mi zostać. A moze było na odwrót ? Może w tym był tylko i wyłącznie udział mojego rozumu, samo wyniszczanie sie sprawiało mi czasem jakby satysfakcje, przyjemność czerpałem nie tylko z melancholii jaka z czasem wkradła sie do mojego życia, ale z wszystkiego co przychodziło razem z tą melancholią . Sama świadomość, że mogę umrzeć była najlepszym uczuciem jakie kiedykolwiek w życiu byłem w  stanie doświadczyć. Tylko i wyłącznie przy Siobhan pamiętałem o tym, ze mogę umrzeć.

piątek, 28 marca 2014

i'm dying in this town

Zaczęliśmy umierać inaczej, ona umierała wśród książek , z których powoli już nic nie rozumiała , a ja umierałem nad kieliszkiem. Kiedy tak siedziałem w zadymionym pokoju patrząc się tępo w przestrzeń myślałem o tym, że kiedyś umieraliśmy razem. Chciałem znowu umierać w łóżku z nią,  znowu oddać, sprzedać i wymienić wszystko za te kilka minut wspólnego umierania.
Boże, kto by pomyślał, że jej jedynym marzeniem będzie urodzić się na nowo.



only lovers left alive

środa, 26 marca 2014

sunshine

Jest ładna pogoda, ja dzisiaj skończyłam szkołę bardzo wcześnie i jedyne o czym marzę w tym momencie , to pozbyć się tych wszystkich natrętnych myśli. Cały czas po mojej głowie chodzą złe duchy, a ja już powoli zaczynam się poddawać temu co mi mówią. Może, to brzmi jak bełkot szaleńca, ale naprawdę nie wiem jak inaczej mogłabym to ująć. Jestem z siebie niezadowolona chyba  w każdej dziedzinie mojego życia. Już naprawdę od pierdół począwszy skończywszy na rzeczach ważnych, a bynajmniej tak wyglądających w moim mniemaniu.
Jestem w bardzo ciemnym i wilgotnym miejscu i choć słońce świeci jasno na moją twarz, to ja nie czuje ciepła jakie powinno przynosić. Powinnam przestać się nad sobą użalać.





sobota, 15 marca 2014

Siobhan no.2

Dużo ludzi zadawało mi pytania, dlaczego cały ten czas trwam przy Siobhan i co w niej jest takiego fascynującego. Mówili " ona jest taka mroczna".
Jednak ja kurczowo trzymałem się zdania, że jest to najlepsza osoba jaka żyje na tym marnym świecie. Była chłodna i gburowata, była egoistyczna i czasem jakaś taka wulgarna. Jednak była także prawdziwa. wszystko co robiła było szczere i nad niczym się nie zastanawiała dłużej.Choć pisałą wiersze i mówiła o Bogu, to nigdy nie złapałem jej na myśleniu o życiu. Ona żyła, nie czekała az życie się zacznie, ale w momencie kiedy się urodziła, po prostu zaczęła żyć.
Kochałem ją i czułem, że moim jedynym celem życiowym jest zatrzymaś ją przy sobie.
Cóż nie udało się.