sobota, 3 maja 2014

Siobhan no.3

W tym czasie Siobhan piła dużo herbaty. Zaparzała cały dzbanek i popijała godzinami z swojej małej filiżaneczki. Obserwowałem, to jak czyta jakąś idiotyczną książkę, którą napisał jej nowy znajomy i którą chciałby wydać. Głównie książka składała się z dość odważnych opisów pieprzących sie ludzi w rożnych zakątkach miasta, ale kiedy powiedziałem o tym Siobhan ona uznała że nie pojmuję czegoś takiego jak literatura.
-Każde miejsce gdzie ci ludzi sie kochają znaczy coś dla głównego bohatera. Przez, to że w tak zwierzęcy i nieokrzesany sposób ci ludzie, to robią powoduje, ze niegdyś święte dla bohatera miejsca teraz stają sie ohydne i pełne niszczącej mocy.
Tak wtedy powiedziała, a ja jak zawsze poczułem się jak dureń i usiadłem do swoich obliczeń chemicznych, oczywiście to nie były jakieś tam "obliczenia chemiczne" ale tak je nazywała Siobhan więc pozwoliłem jej tak na nie mówić. Jakoś nigdy nie widziałem niczego pasjonującego w tłumaczeniu ludziom co robią nie tak . Nie znasz się na czymś, to dobrze, bo to oznacza, ze ja jestem już o krok dalej. Wiecie najgorsze jest, wytykanie swojemu wrogowi,  że gdzieś popełnia błąd. Nie ma chyba niczego głupszego, i naprawdę nie jest moją winą, to że prawie każdego uważałem za wroga.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz